Truskawki! Wysyp truskawek, istne szaleństwo, ten zapach i kolor! Uwielbiam maj i czerwiec, soczyste, polskie truskawki, cudowne szparagi, zielenina w każdej ilości!
Nic dziwnego, że nagle mamy lepszy humor, tryska z nas energia i jakoś tak częściej się uśmiechamy na ulicy do innych. Tym bardziej, że nastała era bycia FIT (zdrowo jemy, pijemy, ruszamy się), coraz więcej osób stara do tego stosować i co najlepsze, widać tego efekty.
Ja sama popadłam po urodzeniu Tosi w jakąś czarną dziurę złego odżywiania, przejęłam nawyki od ludzi, z którymi obcowałam i bum! Jak w końcu weszłam na wagę to myślałam, że ta pode mną się zarwie! A wiec zaczęłam się stosować do wszystkich rad, trików, ćwiczeń i powoli, powolutku, z głową(!) doszłam do wagi z której teraz jestem dumna. I co najważniejsze niczego sobie nie odmawiam, jem z umiarem i rozsądkiem, a efekty się utrzymują, a że słońce w końcu u nas zawitało na dłużej, to powoli zaczynam też ruszać swoje już mocno pomniejszone krągłości, ale nie o tym, nie o tym!
Tak jak pisałam, nie odmawiam sobie tego na co mam ochotę, jeśli mnie najdzie na słodkości, proszę bardzo, ale... Własnej roboty! Dlatego dziś przepis na kruche ciasto w dwóch odsłonach, będzie słodko i soczyście!
Składniki na 1 spód:
- 300 g mąki pszennej/mąki krupczatki (ciasto z krupczatki wyjdzie jaśniejsze)
- 175 g tłuszczu (masło lub margaryna)
- 50 g cukru pudru
- skórka z 1 cytryny
- 3 żółtka
Nie zapominamy o fartuszku, przy pomocy Tosi mąką często trafia nie tam gdzie trzeba! Dziecko lokujemy na odpowiedniej wysokości, aby mogło obserwować, mieszać bądź siekać, albo po prostu palcem wyjadać cukier puder ;)
Do miski wrzucamy przesianą mąkę, dodajemy do niej zimne masło i całość łączymy nożem - dzięki temu ciasto będzie kruche, a nie bułkowate. Gdy masło uda nam się robić na mniejsze grudki, wszystko nabierze konsystencji mokrego, grudkowatego piasku, dodajemy cukier puder i 3 oddzielone od białek żółtka (białka zostawiamy do wykorzystania - w jajecznicy, w postaci bezy, omletu) i dalej wszystko mieszamy nożem, nie odbierajmy całej przyjemności dziecku, spokojnie da sobie z tym radę, a radość będzie nie do opisania. Na koniec wszystko łączymy ręką, ciasto gnieciemy wyrabiamy bardzo krótko, tak aby tylko składniki ostatecznie się połączyły. Ciasto uformowane w kule, owijamy aluminiową folią i chowamy do lodówki co najmniej na 30minut.
Gdy odpowiednio się schłodzi, rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni (góra, dół), ciasto możemy rozwałkować i ułożyć odpowiednio w tortownicy (nie zapominajmy o wysokim brzegu, ciasto na pewno nie zjedzie podczas pieczenia), bądź odrywając małe porcje, wylepiamy tortownicę. Ciasto pieczę się około 20-30minut, należy je obserwować i wyjąć gdy tylko się zarumieni.
Wersja 1:
- 3 galaretki truskawkowe/malinowe/truskawkowe według upodobań (ze względu na wysokie temperatury warto użyć trzy, aby mieć pewność, ze się zetną)
- ok 1100ml gorącej wody (aby rozpuścić galaretkę)
- schłodzona kremówka
- truskawki lub inne sezonowe owoce
Galaretki wsypujemy do garnka i rozpuszczamy w gorącej wodzie, dodaje mniej wody niż jest napisane w instrukcji, aby mieć pewność, że się zetnie. Na wystudzony spód wykładamy truskawki (większe sztuki kroimy na połówki) i zalewamy tężejącą już galaretką, wstawiamy do lodówki lub chłodnego miejsca, aż galaretka całkiem zastygnie.
Przed podaniem ubijamy kremówkę (doprawiamy według uznania, ja dodałam odrobinę startej skórki pomarańczowej) i wykładamy na galaretkę. Ozdabiamy według uznania (powiem wam, ze bratki pięknie prezentują na chmurce bitej śmietany).
Wersja 2:
- 1 i 1/2 tabliczki białej czekolady (dobrej jakości)
- 1 opakowanie mascarpone
- 2 łyżki otartej skórki pomarańczy
- owoce sezonowe
- opcjonalnie cukier puder
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej lub rondelku z odrobiną mleka. Gdy całkowicie się rozpuści, pozwalamy jej trochę przestygnąć. Dodajemy skórkę pomarańczową (w wersji dla dorosłych, można dodać 2-3 łyżki whiskey). Ciepłą czekoladę dokładnie mieszamy z serkiem mascarpone i wylewamy na schłodzony wcześniej spód. Na masę wykładamy owoce - truskawki, borówki maliny, kto co lubi bądź ma pod ręką i znów ciasto chowamy do chłodnego miejsca. Masa nie stężej tak jak galaretka, czy czekolada, jeśli ktoś oczekuje sztywnej masy, może dodać 2 łyżki rozpuszczonej żelatyny albo więcej białej czekolady (jednak trzeba pamiętać o tym, ze wzrośnie słodkość masy). Gotowe ciasto można oprószyć cukrem pudrem i ozdobić listkami melisy bądź mięty.
Za równo jedna jak i druga wersja zaspokoi wasze zapotrzebowanie na słodkie, jak dla mnie nie ma nic lepszego niż kawałek domowego ciasta w ogródki z filiżanką mocnej, czarnej kawy!
Słonecznego! To znaczy smacznego! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz